Otaczaj się pięknem

Otaczaj się pięknem

czwartek, 29 sierpnia 2013

Słoneczny koktajl

Wykorzystując ostatnie podrygi lata, przygotowałam koktajl, który bardzo kojarzy mi się ze słońcem, chociaż tak naprawdę można go przygotowywać przez cały rok, bowiem nie wymaga użycia sezonowych owoców.
Koktajl przypomina trochę mango lassi, które tutaj kiedyś pokazywałam. Ta wersja jest jednak znacznie łatwiejsza.

 Składniki

dojrzałe mango
jogurt naturalny
miód

Smak i konsystencja tego koktajlu w dużej mierze zależy od samego mango, dlatego zanim dodacie miód, sprawdźcie czy jest taka potrzeba.
Inspiracją do tego koktajlu był dla mnie przepis, który znalazłam tutaj. Jak widzicie zrezygnowałam z wielu składników.
Smacznego!!

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Cynamonowe smakołyki

Naszła mnie dzisiaj straszna ochota na cynamonowe wianki. 
Wielokrotnie podziwiałam je na Waszych blogach, a ponieważ cynamon uwielbiam, wiedziałam, że prędzej czy później zrobię je na pewno. Dziś właśnie był ten dzień, w kuchni bałagan, aż strach wchodzić, obiadu nie ma, za to po domu rozlega się wspaniały aromat cynamonu. Przepis znalazłam TUTAJ. Smakują dokładnie tak jak to sobie wyobrażałam, są pyszne...
Do tego szklanka mleka, książka i nic więcej mi nie trzeba...
Delektuję się promieniami słońca na balkonie.
A ostatnio przeczytałam:
1) B. Pawlikowska "Blondynka w Londynie"
Jak przystało na wielką fankę Londynu, lubię czytać książki na temat tego magicznego miasta. Książa Pawlikowskiej jest ciekawa, chociaż jak dla mnie za krótka, przeczytana w chwilę, czułam niedosyt...
2) C. Didierjean-Jouveau "Nosimy nasze dziecko" 
Jestem instruktorem chustonoszenia, zatem od czasu do czasu sięgam po książki związane z tym tematem. Malutka książka zawierająca masę przydatnych informacji, porusza tematykę rodzicielstwa bliskości.
3) K. Hampton "Nella. Piękno nieoczekiwanego"
Pamiętnik kobiety, która urodziła dziecko z zespołem Downa, napisany na podstawie bardzo popularnego bloga (polecam, zawiera wiele pięknych zdjęć). Nie wszyscy lubią tego typu literaturę, mnie jednak zawsze ciągnęło do literatury faktu, a dzieci z zespołem Downa to moi pacjenci, zatem dla mnie to lektura obowiązkowa.
4) A. Nowakowska "Dziunia"
Jeszcze nigdy nie czytałam książki napisanej takim językiem, zabawna, a jednocześnie wzruszająca i przerażająca. Autorka to terapeutka, która od wielu lat pomaga  kobietom będącym ofiarom przemocy, być może znana Wam jako autorka felietonów w "Zwierciadle"
 5) A. Sujata "Huśtawka"
Kolejna pozycja literatury faktu, tym razem matka dziewczynki z autyzmem opisuje swoje życie i zmagania z tym trudnym zaburzeniem. Książka powstała na podstawie bloga. Kolejna książka związana z moją pracą, zatem niech Was nie dziwi tematyka.
6) R. Kosin "Mimo wszystko"
Lekka i zabawna książka na urlop, przeczytana z ciekawości, ale nie żałuję. Autorka prowadzi swój blog.



środa, 21 sierpnia 2013

Szczegóły

Hotel w którym przebywaliśmy w trakcie naszego urlopu nie różnił się właściwie niczym od większości hoteli, jednak było małe ale...
I to ale na wielki plus, bo chociaż z zewnątrz wyglądał jak każdy inny hotel, w środku zachwycał mnie; nie dlatego, że był nowoczesny czy nie wiadomo jak elegancki, miał jednak sporo elementów w moim stylu. Uchwyciłam dla Was kilka szczegółów, które wpadły mi w oko, chętnie widziałabym je u siebie w domu.
Tablice kredowe, kosze, lampiony i ciekawe lampy, to przecież to co lubimy najbardziej;)

I na koniec konsolka, która bardzo przypomina mi tę zrobioną przez Al, chyba się do niej uśmiechnę, bo cały czas wzdychałam do tych cudeniek. Były w różnych kolorach, jedna piękniejsza od drugiej.


wtorek, 20 sierpnia 2013

I po urlopie...

Przepraszam za tak długą ciszę tutaj na blogu oraz u Was, wszystko było spowodowane naszym wakacyjnym wyjazdem. Jesteśmy na miejscu, Czarek wrócił od dziadków, wszystko powoli wraca do normalności.
     Ostatnie dwa tygodnie spędziliśmy we Włoszech, a dokładnie w Kalabrii- regionie słynącym z niebezpiecznej mafii, która jest najpotężniejszą organizacją przestępczą we Włoszech, ale spokojnie jesteśmy cali i zdrowi, obeszło się też bez trzęsienia ziemi i pożaru, tak jak to było rok temu;) Niektórzy  pytali, ale czemu właśnie Kalabria (większość osób kojarzy ten rejon z mafią i szramą na policzku oraz biedą), no cóż aby móc wydać opinię na jakiś temat, trzeba to poczuć na własnej skórze. O kalabryjskiej Ndranghety mówi się faktycznie sporo, przez pewien czas nawet kierowała nią Polka, jednak my czuliśmy się naprawdę bardzo bezpiecznie.

Kalabria to piękne, kamieniste plaże, cudna pogoda, lody w niesamowitych smakach (lukrecja, figowe, z serem ricotta, marchewkowe, a nawet paprykowe), to wspaniałe kulinarne smaki i zapachy, pyszna kawa oraz góry i morze na wyciągnięcie ręki. Czyż można chcieć więcej? Leżeć na plaży i mieć tuż za sobą góry?

Kalabria słynie z lukrecji, z której robi się nie tylko wspomniane wyżej lody, ale również cukierki, nalewki i inne pyszności, wszystko pod warunkiem, że lubi się ten smak, ja akurat należę do niewielkiej liczby osób, która zajada się czarnymi żelkami właśnie o smaku lukrecji, więc to coś w sam raz dla mnie. Dlatego o lukrecji będzie jeszcze osobny wpis.
Kalabria to ogromne ilości papryki peperoncino, można ją kupić pod różną postacią, jest też dodatkiem do wielu potraw, a nawet słodyczy np czekolady, robi się z niej nawet miód.
Kalabria to również cebula Cipolla Rossa di Tropea, jest tutaj tak popularna, że ma nawet swoje święto, ale jest to jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ jej smak jest niesamowity. Tak jak z lukrecji czy papryki peperoncino, z cebuli również tworzy się tutaj cuda np. dżem czy miód.
Tak jak przystało na Włochy nasze wakacje były pod hasłem makaronów, serów, pysznej oliwy, a także rukoli, która smakuje tutaj zupełnie inaczej. 

Oczywiście wakacje to nie tylko uczta dla podniebienia, to również podróże te bliższe i te dalsze, jednak w tym roku ze względu na mnie, musieliśmy troszkę ograniczyć zwiedzanie, a szkoda, bo wsiadając tutaj w pociąg można udać się do naprawdę pięknych miejsc.
Po dwutygodniowym pobycie w Praia a mare mam trochę spostrzeżeń i z nimi właśnie chciałabym się z wami podzielić, ale to już innym razem...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Czarek-zegarek

Charlie to przytulanka, uwielbia się tulić i łasić. Domaga się tego nieustannie miaucząc i nas zaczepiając. Oczywiście po każdej nawet naszej najkrótszej nieobecności, jest obraza majestatu, a następnie długie przytulanie.
Ale Czarek ma jeszcze inne oblicze. To kot "morderca", wszystko co się rusza i lata jest jego, dzięki temu nie mamy w domu komarów, chociaż pod domem jest las i staw. Całe szczęście, że nie wychodzi z domu, wolę nie myśleć co by się działo. Oczywiście każde złapane żyjątko, czy to komar, ważka czy motyl, zawsze jest przynoszone do nas na łóżko. Co do motyli, to w tym tygodniu, aż trzy wleciały do naszego mieszkania, nie pytajcie jaki był ich los. To niesamowite, że kot potrafi nosić w pysku motyla, nie robiąc mu jednak krzywdy. Całe szczęście, że motyl Paź Królowej nie jest w Polsce pod ochroną. Łóżko w naszej sypialni to kolejna sprawa, Czarek ma w nim swoje miejsce, ale ostatnio zajmuje go coraz więcej. Z tęsknoty potrafi też do łóżka wnieść buty, tak, tak przynosi je w pysku..
Najwygodniej w mojej torebce
Czarek motylożerca
Czaro w łóżku
Siedząc w kominku mam lepszy widok
Lubię siedzieć w rzodkiewce
 i w pudełku...