Otaczaj się pięknem

Otaczaj się pięknem

środa, 27 sierpnia 2014

Moje pomidory

Kupione przypadkowo, ogrodnik doradził, że to najlepsza ochrona przed mszycami. Po co pryskać, kiedy można naturalnie.
Ponieważ u nas wietrznie, a mszyce idą z wiatrem, co roku cierpiały moje zioła. W tym roku zioła całe, a w prezencie pomidorki. Dziękuję Panie ogrodniku, za rok nabędziemy więcej;)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Stuletnia Gospoda

Nauczyłam się odpoczywać. Tak, tak odpoczywać. Kiedy urodziłam Marikę, każdą jej drzemkę wykorzystywałam na pranie, sprzątanie, gotowanie itp. Skutkiem czego nie miałam czasu dla siebie. Jakiś czas temu przeorganizowałam swoje dni, teraz w porze drzemki córki odpoczywam, czytam książki, magazyny, delektuję się kawą i relaksuję się. Polubiłam leniuchowanie, dobrze mi z tym, chociaż należę do osób, które nie lubią marnować czasu. 
Mam za to za sobą kilka nieprzespanych nocy i nie jest to sprawka mojego dziecka, które zazwyczaj pięknie śpi. Powodem jest książka, którą miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Książka szczególna, z przepisami, a jednak nie jest to typowa pozycja kulinarna, chociaż jej okładka mocno to sugeruje. Mimo wszystko zaciekawi nie tylko osoby lubiące gotować.
"Stuletnia Gospoda" to historia, a właściwie wiele opowieści mieszkańców gospody, która między Bogiem, a prawdą lat ma znacznie więcej.  A skoro lat sporo, to i wspomnień wiele. Zgrabne wplecenie smacznych, czasami zapomnianych i jakże prostych przepisów na apetyczne dania, sprawiło, że wielokrotnie czytając nabierałam ochoty na właśnie takie potrawy. Chciałabym zasiąść kiedyś przy jednym ze stolików Stuletniej Gospody i poczuć magię tego miejsca.  Naprawdę jestem wdzięczna autorce, że przypomniała mi kilka naprawdę apetycznych przepisów.




czwartek, 14 sierpnia 2014

Kocia przekora

Moje obawy, że po przyjściu na świat Mariki, nasz kot nie odnajdzie się w nowej sytuacji, okazały się niepotrzebne. Charlie jest wobec niej delikatny, podchodzi ostrożnie, kiedy była zupełnie mała przybiegał na każdy jej płacz. Dziś widzę, że nawet droczy się z nią. Kiedy uda jej się do niego przypełzać, odsuwa się delikatnie, kiedy chce go pogłaskać, a właściwie niezdarnie capnąć, nie ucieka, nie wyciąga pazurów, ale delikatnie się odsuwa. Weszliśmy w okres intensywnych zabaw na podłodze i role się zmieniły. Czarek wyleguje się na Mariki macie lub śpi w jej łóżku,z którego właściwie nie korzystamy.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Na drogę

W lipcowym numerze Pani, Eliza Mórawska podaje swoje pomysły na kolację na trawie. Wśród kilka naprawdę fajnych przepisów, jest jeden, który przykuł moją uwagę, a  może i podniebienie jest bardziej adekwatnym określeniem? Tak szybko jak przeczytałam magazyn, tak samo szybko powstały chrupiące paszteciki, które gorąco polecam na letnie wędrówki. Smakują doskonale zarówno na zimno, jak i na ciepło. Wracając do samej pomysłodawczyni, myślę, że jej najnowsza książka "O Jabłkach" wpasowała się doskonale w ogólnopolski trend ostatnich tygodni:)

300g gotowego ciasta francuskiego (można przyrządzić samodzielnie, będzie zdrowiej)
200g pieczarek pokrojonych w plasterki
2 łyżki oliwy z oliwek
2 drobno pokrojone szalotki
sól i pieprz do smaku
150g startego sera

Rozgrzać patelnię i wsypać plasterki pieczarek.
Kiedy po kilku minutach odparują, dodać oliwę i szalotki.
Smażyć przez 5 minut, stale mieszając.
Doprawić solą i pieprzem.
Ciasto francuskie rozwinąć, ułożyć na nim pieczarki, posypać serem i ziołami, zwinąć w rulon.
Pokroić go na plastry szerokości 1 cm.
Układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zostawiając między nimi 2 centymetrowe odstępy.
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Paszteciki piec około 15 minut, aż się zarumienią.

Przepis pochodzi z miesięcznika Pani (lipiec 2014). 

niedziela, 10 sierpnia 2014

Na jagody

Jabłkowy szał trwa, jednak ja delektuję się okresem jagodowym. Najbardziej lubię tak zwyczajnie, jagody z jogurtem lub śmietaną oraz odrobiną cukru, jogurt jagodowy lub jagodzianki. Z moich obserwacji wynika niestety, że dostanie smacznej jagodzianki to mistrzostwo świata. Dlatego noszę się z zamiarem zrobienia własnych, tych z przepisu Mimi.


czwartek, 7 sierpnia 2014

Placuszki z cukinii i warsztaty BLW

Jakiś czas temu prowadziłam z koleżanką warsztaty BLW dla rodziców i dzieci. Słowo prowadziłam to właściwie zbyt mocne określenie, spotkanie prowadziła moja koleżanka, a ja udzielałam się tylko jako logopeda i terapeuta, mówiąc o mocnych stronach tej metody z mojego, zawodowego punktu widzenia. 
Ania przygotowała niesamowite potrawy, które mali i duzi uczestnicy mogli skosztować, a było tego trochę: bezglutenowe naleśniki, knedle z kaszy z jagodami, kuleczki z ciecierzycy, pieczone i gotowane warzywa, placuszki z cukinii, a na deser owsianka i polenta. Palce lizać. Niemowlaczki miały ogromne pole do popisu:)
Wracając jednak do tematu placków z cukinii, to właśnie w trakcie warsztatów pierwszy raz miałam okazję skosztować jak smakują. Spodobał mi się ich smak, w domu przygotowałam wersję "dorosłą" z chili i innymi przyprawami. Placki smakują doskonale z jogurtem naturalnym. Przepis znalazłam na blogu Grochem o garnek.
A wszystkich z Gdańska, zainteresowanych metodą BLW, dla których zdrowie dziecka ma znaczenie, którzy chcą w trochę inny sposób rozszerzyć dietę niemowlęcia, zapraszam na kolejną edycję naszych warsztatów. Tym razem spotykamy się 28 sierpnia. Obowiązują wcześniejsze zapisy marta-baj@wp.pl

niedziela, 3 sierpnia 2014

Emaliowe love

Odwiedziła mnie ostatnio koleżanka, która bardzo mnie rozpieszcza prezentami i przepięknymi, własnoręcznie wykonanymi opakowaniami. Tym razem bardzo pomysłowo ozdobiła zwykłą, papierową torebkę, efekt znakomity i myślę, że wart "zgapienia":) A w środku cudo w moich kolorach czyli emalia z Olkusza.